piątek, 7 kwietnia 2017

Listy z wyspy zwanej Niebem






Dzień dobry!


Dzisiaj post o "Listy z wyspy zwanej Niebem" Jessicy Brockmole.

Nie wiem od czego zacząć, gdyż książka wzbudziła we mnie wiele emocji, wczułam się w nią bardzo mocno.
Każdą powieść czytam z pełnym skupieniem i jednoczę się z bohaterami, w przypadku tych listów historia mnie 'porwała' :)

Chyba nie za wiele mogę o tej książce napisać żeby nie zdradzić najważniejszych wydarzeń. Powieść składa się wyłącznie z korespondencji. Przede wszystkim między Elspeth Dunn i Davidem Graham. 
Elspeth była poetką, pisała wiersze, David napisał do niej pierwszy list jako ulubieniec jej poezji, następnie listy przerodziły się w historię pełną miłości.Mieli wspólne marzenia, plany i sekrety. Sue, tak nazywał ją David, mieszkała na wyspie Skye, chodziła po górach, prowadziła dom, mieszkała na wiosce. Za to chłopak pochodził z bogatego domu, był Amerykaninem, studiował, miał składać na medycynę, gdyż tak chciał jego ojciec, lecz zrezygnował. 
Sue miała męża, który służył na wojnie razem z jej bratem. 
Z czasem również David zaczął udzielać się na froncie, z czego Sue nie była zadowolona. 
Jest również druga historia Paula i Margaret, która niestety również musi czekać na swojego ukochanego do zakończenia wojny. 
Dzieje się dużo przykrych rzeczy, historia porywa czytelnika i chwyta za serce.
Mnie chwyciła z mocną siłą :)

Wszystko kończy się dobrze, wielka miłość zwycięża wszelkie przeciwności losu. 



"Połączeni listami.
Rozdzieleni oceanem.
Zniszczeni wojną.."

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz